Dni u nas można podzielić na dwie grupy: pracujące i wolne od pracy 🙂 Czyli standard w wielu rodzinach. Jesteśmy oboje rodzicami aktywnymi zawodowo i musimy dostosować się do zaistniałej sytuacji, co wcale nie jest łatwe.

Źródło: domowe archiwum lenaspeaks.pl
Od poniedziałku do piątku, codziennie rano, półprzytomni staramy się rozmawiać w różnych językach. Mój mąż po angielsku, a ja w zależności od stopnia pośpiechu w trakcie przygotowań do wyjścia po angielsku albo włosku 🙂 Jak już mam dość ociągającego się do wyjścia towarzystwa, to mówię po polsku.
I tu odpowiadam na pytanie: tak przełączam się między językami, nie zastanawiając się. Ale warto zaznaczyć, że mówię w prostych zdaniach o prostych rzeczach. Nie wymaga to ode mnie specjalnego wysiłku.
Po powrocie z pracy/przedszkola/żłobka też staramy się rozmawiać w językach obcych. Mamy chwilę na wspólną zabawę z elementami edukacji w językach obcych. Po kąpieli codziennie, obowiązkowo, bezwzględnie czytamy książki. Córka wybiera, a ja próbuję wymigać się od czytania bajek po polsku 🙂 Godzę się chętnie na angielski, włoski czy odrobinę niemieckiego. Tata czyta po angielsku, albo po polsku. Bardzo często w trakcie wieczornego czytania synek przegląda jakieś książki na własną rękę 🙂

Źródło: domowe archiwum lenaspeaks.pl
Kto inicjuje który język? Wydaje mi się, że angielski w równym stopniu wszyscy, ze wskazaniem na mojego męża. Włoski zdecydowanie ja. Córka natomiast raz na jakiś czas przypomina się sama z niemieckim.
W dni wolne staramy się gdzieś wybrać i zobaczyć coś naszej bliższej lub dalszej okolicy. A jak jesteśmy w domu, to staramy się, coś razem porobić fajnego. Zerknijcie do galerii na dole. Znajdziecie tam zdjęcia niektórych naszych aktywności. Nie ma nigdy planu, ale jest podział na role. Tata uczy matematyki (ja tylko w zastępstwie, jak go nie ma): dodawanie, odejmowanie, proste mnożenie i dzielenie. Doskonale sprawdzają się nam klocki, albo kokardki makaronowe, ale mamy też ciekawe zabawki edukacyjne. Muszę się zebrać i je opisać. Ja uczę geografii, jeśli szukacie inspiracji do nauki geografii po angielsku i włosku, to zapraszam tu. Uczymy się też czytać. To część edukacji dzieci, za którą odpowiadam ja. Podejmowane do tej pory działania były jednak bardzo niesystematycznie. I w związku z tym, że maluchy są w różnym wieku, a starsza córka już od dawna zna literki, nauka przebiega dwutorowo. Synek ma krótkie serie z kartami obrazkowymi (zapraszam do wpisu o kartach obrazkowych), na razie tylko po angielsku. Pokazuje mu szybko, tyle kart iloma jest zainteresowany w danym momencie. Były to do tej pory karty z wyrazami trzyliterowymi. Jak ma ochotę, to sam je również sobie ogląda. Córka oprócz krótkich serii z tymi samymi kartami lubi się sama sprawdzić. Zakrywam obrazek, a ona próbuje czytać. I ku mojemu zaskoczeniu, pokazywane wcześniej, od przypadku do przypadku, wyrazy się utrwaliły. Napisałam kilka z nich na kartce, a ona poprawnie je przeczytała. Jeśli chodzi o język polski, to sama próbuje składać literki w prostych wyrazach, które widzi w książce. Podobnie rzecz ma się z językiem włoskim, ale w dużo mniejszej skali. To jej czytanie jest w powijakach, ale od czegoś przecież trzeba zacząć. Próbuje też ostatnio swoich sił z książeczkami do pierwszego samodzielnego czytania po angielsku.
Staramy się w weekend oboje więcej czytać maluchom. Jeśli córka proponuje czytanie książki w języku włoskim, to raduje się serce moje. Zostawiam wszystko i idę czytać. Nie ważne, że Lenka zna już książkę o wilku praktycznie na pamięć. Cieszy mnie też bardzo, że syn, który pcha jeszcze wszystkie zabawki do buzi, nie robi już tego notorycznie z książkami. Odzyskaliśmy półki na dole w regale i mogły tam wróci książki. Są przeznaczone przede wszystkim dla niego. Czasem je sobie przegląda, a czasem przekłada z półki na podłogę.
Zauważyłam, że ma to u nas duże znaczenie, jak książki są wyeksponowane. Jeśli będzie ich za dużo i będą za bardzo upchane, jedna na drugiej, to zainteresowanie będzie nimi małe. Jeśli natomiast są ładnie poukładane, to dzieci chętnie same je wyciągają, oglądaj, albo przynoszą nam do czytania.

Źródło: domowe archiwum lenaspeaks.pl
Jeśli pytacie kiedy na wszystko znajduje czas, odpowiadam: nie znajduję ;). Staram się zajmować swoimi sprawami, jak dzieci już śpią. I tak przyznaję się: zabawa z dziećmi i ich rozwój daje mi olbrzymią satysfakcję. Traktuję to trochę jak moje hobby. Tak samo jak pisanie bloga 🙂
Doskonale rozumiem, że nie wszystkim rodzicom się chce. Ja czasami też nie mam na nic ochoty. Wydaje mi się jednak, że warto maluchom poświęcić trochę naszego czasu.

Źródło: domowe archiwum lenaspeaks.pl

Źródło: domowe archiwum lenaspeaks.pl
Jeśli mój wpis Cię zainteresował, zostaw proszę komentarz, polub i udostępnij. Zapraszam również do polubienie mojej strony na Facebooku, profilu na Instagramie i kanału na YouTube.